Pierwsze ząbki, czyli bolesne ząbkowanie

Jesteśmy właśnie na etapie idzie pierwszy ząbek… idzie, idzie i wyjść nie może. Moje maleństwo niestety nie należy do grona szczęśliwych dzieci u których zęby wyrzynają się bez bólu. Wręcz przeciwnie Kosma aż zanosi się płaczem. Jako kochająca mama postanowiłam, że muszę szybko znaleźć jakąś metodę, która ulży mojemu maleństwu. Szybkie wyszukiwanie w internecie, wertowanie książek… i już mam kilka opcji, które oczywiście zdążyliśmy już przetestować…

  1. Paracetamol, bo tylko tego z leków przeciwbólowych dla niemowląt używamy. Nie mam zaufania do wszystkich innych środków, których substancją czynną jest ibuprofen. Wg. Kompedium farmakologii i farmakoterapii pana Andrzeja Danysza p.bólowo i p.gorączkowo paracetamol działa znacznie lepiej, natomiast ibuprofen jest bardziej toksyczny. Na studiach dowiedziałam się, że ibuprofen bardzo obciąża żołądek, więc po co mam maleństwu serwować coś co jest dla niego gorsze. W moim własnym przekonaniu paracetamol jest bezpieczniejszy. Dlaczego tak uważam? Kobietą w ciąży podaje się właśnie paracetamol przeciwbólowo a nie ibuprofen, również matką karmiącym zaleca się stosowanie tego leku w razie konieczności. Zauważyłam, że teraz jest taki dziwny trend, spowodowany oczywiście reklamami w TV, że większość rodziców podaje maluszkom  ibuprofen. Jaj jednak wolę paracetamol. Wiadomo jednak, że nie można dziecku ciągle podawać środków p.bólowych… Tylko w razie konieczności tzn. ból jest tak duży, że nie działa nic innego… Musiałam więc poszukać czegoś jeszcze…
  2. Leki/środki homeopatyczne jak zwał tak zwał… Czy wierzę w homeopatię? Odpowiedź brzmi nie, jednak jeśli miałoby to pomóc mojemu dziecku to czemu nie. Znalazłam czopki pomocne przy ząbkowaniu. Napiszę jednak szczerze, że nie jestem zwolenniczką podawania leków w czopkach jest to dla mnie ostateczność.  Po pierwsze po podaniu czopka dziecku zwyczajnie chce się kupkę, to naturalny odruch i po kilku takich aplikacjach pupa może się przyzwyczaić i nasz maluszek będzie miał problemy z wypróżnianiem. Po drugie sama pamiętam tą traumę z dzieciństwa mierzenia temperatury w pupie, podawania leków, jest to niemiłe uczucie, więc po co mam serwować mojemu synkowi dodatkowych niemiłych doświadczeń, skoro są inne dostępne środki. Ostatnio na rynku pojawił się mocno reklamowany środek o nazwie Camilia, cena ok. 17zł za 10 minimsów zwierających roztwór doustny… i co… i nic… zero efektów. Na moje dziecko nie działa. Maluszek połykał roztwór chętnie, nie grymasząc. Nie działo się nic niepożądanego, żadnych efektów ubocznych. Mimo mojej niewiary w homeopatie, miałam nadzieję, że może zadziała na Kosmę, jest mi przykro.
  3. Żele, maści zawierające Lidnocaine, czyli środek znieczulający miejscowo. Ja osobiście kupiłam Bobodent(wiem ,że są inne żele które zawierają większe stężenie substancji czynnej, czyli działające mocniej). Nam Bobodent wystarcza. Smaruje nim z dwóch stron smoczek i daje Kosmie… który przestaje płakać.(sukces) Smak przyjemny ziołowy, rzekłabym smaczny. Małemu też smakuje.  Wiadomo jednak, że takie środki nie działają długo. Dlatego podaje go zwykle na 15-20 minut przed jedzeniem, żeby znieczulić opuchnięte dziąsła, a jedzenie było przyjemnością a nie katorgą. Dozwolona ilość aplikacji to do 6 dziennie. Należy pamiętać, że to również lek i trzeba stosować się do zaleceń na ulotce, w przeciwnym wypadku można przedawkować.
  4. Sposoby naszych mama, babć…. stosowane i sprawdzone przez wiele pokoleń. Gryzaczki schłodzone w lodówce, szczoteczki do masażu, skórka od chleba do podgryzania(pod warunkiem, że wprowadzony został do diety gluten), oraz inne przedmioty, które upodoba sobie dziecko. Mój synek za najlepszą rzecz do masowania swędzących dziąseł uznaje paski od leżaczka. Lubi też podgryzać smoczki od butelki w której znajduje się chłodna woda lub herbatka. Kiedy dziąsła są bolesne staram się aby pokarmy, płyny(oprócz mojego mleka bo na to nie mam wpływu) były chłodniejsze niż zawsze, to też daje ulgę.
  5. Najważniejszą rzeczą spośród wszystkich środków jest dużo czułości, przytulania oraz cierpliwości. Biorę Kosmę częściej na ręce, pozwalam mu spać z nami i nie przejmuję się gadaniem rodziny, że przyzwyczai się, będziesz musiała go ciągle nosić, będzie spał już z Wami zawsze(nie zauważyłam, żeby malec się przyzwyczajał). Nie ma problemu ze spaniem we własnym łóżeczku, czy z siedzeniem w krzesełku i lub leżeniem na macie i samotnej zabawie.(mam zamiar obalić te mity panujące w środowisku).